Trasa I

OD KLASZTORU KARTUZÓW DO KRÓLOWEJ KASZUB

KARTUZY - KOSY - CHMIELNO - GARCZ - STANOWO - SIANOWO LEŚNE - PROKOWO - KARTUZY

Trasa jednodniowa

Trasa rozpoczyna się i kończy przed Kolegiatą p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Kartuzach - kościołem poklasztornym Zakonu Kartuzów.

Zakon Kartuzów (założony w 1084 roku przez św. Brunona z Kolonii w dolinie La Chartreuse koło Grenoble w Francji) osiedlił się w tym miejscu w 1380 rdku. Ziemie te należały wówczas do szlachcica pomorskiego, Jana z Rusocina, który ofiarował je Zakonnikom, jako zadośćuczynienie i uspokojenie własnego sumienia , za zabójstwo , które popełnił w młodości. Kamień węgielny pod kościół został położony przez pierwszego przeora, Jana Deterhusa , w dniu 8 sierpnia 1381 roku.
Pierwsze zabudowania dla zakonników ufundował jeszcze Jan z Rusocina, natomiast budowa kościoła, z kamienia polnego i cegły, trwała 20 lat (1383 - 1403). Opiekunem finansowym i protektorem inwestycji był bogaty kupiec gdański Jan Thiergart, a prace budowlane odbywały się pod kierownictwem mistrza murarskiego Tiedemana.
Uroczystej konsekracji Kościoła Konwentualnego dokonał w dniu.7 października 1403 roku biskup pomezański Jan Moch z Elbląga lub, według innych źródeł, sufragan włocławski Stefan. W latach 1731 - 1733 dokonano przebudowy kościoła. Zmieniono konstrukcje dachu, nadając mu charakterystyczny kształt wieka trumny, który miał przypominać o dewizie Zakonu Kartuzów - "memento mori"(pamiętaj o śmierci).

Obok kościoła, od pomocnej strony, usytuowany jest refektarz, który był połączony z zabudowaniami klasztornymi, nieistniejącym już krużgankiem. Obiekt ten służył mnichom do spożywania posiłków, a w chwili obecnej mieści się w nim galeria sztuki. Mnisi mieszkali w małych domkach - eremach. Prawdopodobnie w Kartuzji Kaszubskiej było ich 18 lub nieco więcej. Jedyny, zachowany do dzisiaj erem, znajduje się za kościołem, od strony prezbiterium, i pełni funkcje mieszkania zakrystianina.
Klasztor został zlikwidowany na mocy edyktu króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III w dniu 17 kwietnia 1823 roku. Obiekt przez następne lata pełnił różnorodne funkcje kościelne, aż do roku 1861, kiedy to powstała samodzielna parafia kartuska. 23 marca 1993 roku biskup pepliński Jan Bernard Szlaga podniósł kościół poklasztorny do rangi Kolegiaty.

Od wejścia głównego do Kolegiaty udajemy się ul.Klasztorną pod górę, do szosy prowadzącej w kierunku Sierakowie, przecinamy ją, a następnie ul.Mickiewicza przejeżdżamy przez osiedle domków jednorodzinnych do ul. Reja, skręcamy w lewo i dojeżdżamy do ul.Chmieleńskiej , mijając po prawej stronie J.Mielonko. Ulicą Chmieleńską kierujemy się na zachód, poza zabudowania miasta i "małą obwodnicą" miasta dojeżdżamy do szosy prowadzącej do Bytowa.
Nieco wcześniej , około 1600 metrów od startu naszej wędrówki, mijamy z lewej strony punkt widokowy - Ławka Asesora - skąd roztacza się piękna panorama Kartuz.

Tuż przed skrzyżowaniem z szosą bytowską skręcamy w prawo i Szlakiem Kaszubskim (czerwonym), utwardzona drogą wśród pięknego, bukowego lasu dojeżdżamy do wsi Kosy. Przejeżdżamy przez tę niewielka osadę i dalej tym samym szlakiem kierujemy się w stronę Chmielna. To właśnie przy tej drodze, jak wspominają starzy Kaszubi, leżał potężny kamień młyński. Pewnego razu - dawno, dawno temu - młynarzowi z chmieleńskiego młyna zabrakło właśnie takiego kamienia i postanowił ten potężny głaz przystosować do własnych potrzeb. Zaczął więc drążyć w nim większe otwory. Gdy tak pracował już kilka godzin, podszedł do niego nieznajomy mężczyzna i zaproponował mu swoją pomoc. Młynarz jednak przeczuwając coś złego, nie wyraził zgody i dalej w pocie czoła wykonywał swoją pracę. Zauważył jednak, że od tego czasu praca nie posuwała ani trochę naprzód. Wtedy właśnie nieznajomy, który cały czas przyglądał się pracującemu młynarzowi, oświadczył mu że jest diabłem. Na te słowa młynarza ogarnął gniew połączony ze strachem i rzucił w diabła młotem, ale nie trafił. Doskoczyli do siebie i zaczęli się mocować. Młynarz, który był wielkim siłaczem, złamał diabłu rękę. Wówczas diabeł rzekł:
- Tego nie uczynił mi jeszcze nikt. Obiecuję ci , że postaram ci się wielu klientów, ale w zamian ty nakłonisz ich by zapisali mi oni swoje dusze.
Na te słowa wzburzenie młynarza jeszcze bardziej się wzmogło i uderzeniem młota pozbawił diabła głowy .W tej chwili diabeł zniknął i obok młynarza stanęło białe jagnię , a w powietrzu rozległ się głos:
-Ty nie będziesz panem tego kamienia! Nawet jeśli uda ci się sprowadzić do młyna , to on sam przetoczy się z powrotem na stare miejsce.
Młynarz poważnie potraktował przestrogę i zrezygnował z kamienia.

Po wielu latach od tego zdarzenia budowano mur kamienny wokół cmentarza w Chmielnie. Prace szły szybko , jednak zabrakło budulca na ostatni narożnik. Kamieniarz , który wykonywał mur przypomniał sobie o kamieniu leżącym przy drodze do Kos. Nie zważając na to co o owym kamieniu mówili miejscowi, zamocował kamień w narożniku muru. W nocy kamień obluzował się , ale uparty kamieniarz poprawił go następnego dnia i dodatkowo podparł innym , mniejszym kamieniem. W ten sposób narożnik został należycie wykończony , a legendarny kamień , tkwiący w murze okalającym chmieleński cmentarz, można oglądać do dziś.

Przed samym Chmielnem mijamy po lewej stronie miejsce widokowe zwane Górą Biskupią, po czym nieco dalej , drogowskaz do innego punktu widokowego - Góry Tamowej. Następnie między Jeziorami Rekowo i Kłodno wjeżdżamy do samej miejscowości. Na wysokości Ośrodka wczasowego "Krefta" odchodzi polna droga do nieistniejącego grodziska.
Z Chmielnem związanych jest wiele legend. Jedna z nich opowiada o nieszczęśliwej miłości dwojga młodych ludzi, którzy z powodu kłótni rodziców, nie mogli się pobrać. Ze zmartwienia i bólu zmarła najpierw dziewczyna, a potem z żalu za ukochaną- młodzieniec. Oboje pochowano w pobliżu kościoła; dziewczynę po lewej stronie, chłopaka z prawej. Po pewnym czasie z obu stron kościoła wyrosły dwa pędy chmielu, które połączyły się nad jego dachem. To niezwykłe zjawisko wzbudziło ciekawość ludzi, którzy postanowili sprawdzić gdzie są korzenie niezwykłej rośliny. Ich odkrycie było zaskakujące - oba pędy wyrastały wprost z serc zakochanych. Wówczas przekonali się, że młodzi byli dla siebie przeznaczeni, i umarli z żalu i tęsknoty za sobą, a od owych pędów chmielu miejscowość nazwano Chmielnem.
Pierwsze, potwierdzone historycznie wzmianki o Chmielnie pochodzą z 1220 roku, a od polowy XIX stulecia wieś cieszy się sławą wyśmienitego letniska dysponującego całkowitym zapleczem potrzebnym turystom do wypoczynku i relaksu .Będąc tutaj warto odwiedzić; kościół z 1845 roku, warsztat garncarski rodziny Neclów, checz kaszubską na Kaczym Rynku i przydrożny krzyż wykuty z żelaza z 1888 roku.

Z Chmielna udajemy się na pomoc, pokonując długi i stromy podjazd. Za jego pokonanie czeka nas nagroda w postaci rozciągającej się z jego szczytu pięknej panoramy Chmielna i otaczających je jezior.
Dojeżdżamy do Garcza, przecinamy szosę i początkowo utwardzoną, a następnie polną drogą Kierujemy się w stronę Sianowa.Po drodze , z prawej strony rozciąga się przepiękny widok na Jezioro Łapalickie , nad którym znajduje się wzgórze o wysokości 225,5 m n.p.m. o nazwie Dziewcza Góra.
Według legendy ,za czasów pomorskich, wzgórze nie było uprawiane, ale porośnięte soczystą trawą i gęstymi krzakami. Na jej zboczach trzy dziewczyny pasły bydło , a dla urozmaicenia sobie czasu , bawiły się i uprawiały niewinne tańce,. Którejś niedzieli, podczas zabawy , usłyszały dźwięki dzwonów dochodzące z chmieleńskiego kościoła. Dzwony zapraszały dziewczyny na nabożeństwo . Te jednak nie miały ochoty przerwać zabawę i nie posłuchały nawoływania dzwonów. Zostały za to srogo i natychmiast ukarane - zapadły się nagle pod ziemię , pozostawiając po sobie jedynie wielkie zagłębienia. Z upływem czasu wzgórze zagospodarowano pod uprawę i ślady tragedii trzech dziewcząt uległy zasypaniu. I tylko nazwa wzgórza przypomina dzisiaj tę odległą historię.

Poruszając się dalej naszym szlakiem mijamy zabudowania o nazwie; Kożyczkowo -Wybudowanie i Młyńsko, a kiedy po lewej stronie ujrzymy przepiękną panoramę Jeziora Sianowskiego, to znak, że dotarliśmy do miejscowości w której mieści się Sanktuarium Królowej Kaszub - Sianowa. Zanim zapoznamy się z miejscowością możemy ochłodzić się, biorąc kąpiel na przyjemnej plaży (niestrzeżonej) Jeziora Sianowskiego. Miejscowość ma kilkuwiekową historię. Pierwsze wzmianki pochodzą z 1348 roku. Obecny kościół - Sanktuarium o konstrukcji szachulcowej, powstał w 1816 roku i jest już trzecią świątynią w tym miejscu. Poprzednie dwie spłonęły. Wewnątrz kościoła znajduje się datowana na XV wiek, słynąca z cudów, figurka Madonny. Skąd się wzięła owa figurka w Sianowie? O tym mówi kilka legend.

Pierwsza z nich podaje, że w Wigilię św. Jana - czyli Sobótki, para zakochanych udała się o północy do lasu na poszukiwanie kwiatu paproci. Kwiat ten dawał szczęście temu kto go znalazł, a narzeczonym było ono bardzo potrzebne, gdyż ich rodziny były od lat skłócone ze sobą i nie zgadzały się na ich ślub. Znalezienie kwiatu nie należało do rzeczy łatwych, ponieważ kwitł on tylko jedną noc, a na dodatek był niewielki i rósł na dolnej powierzchni liścia. Zakochani wytrwale przemierzali las i uważnie przyglądali się każdemu napotkanemu krzewowi paproci. Po długich już poszukiwaniach, na szczycie pagórka ujrzeli słaby blaskm i przekonani, że to ich upragniony kwiat paproci, pobiegli w tym kierunku. Kiedy dotarli na miejsce okazało się, że to lśni figurka Madonny z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Zabrali wiec figurkę i zanieśli do kaplicy w pobliskim Mirachowie. Następnego wieczora, ukrywając się przed rodzicami, zakochani spotkali się nad brzegiem jeziora. Miło płynął im czas, gdy nagle uwagę ich przykuł delikatny blask płynący z wzgórza porośniętego paprociami. Jakież było ich zdziwienie, gdy wśród zarośli znaleźli tę samą figurkę. Postanowili ponownie zanieść ją w kaplicy w Mirachowie. Następnego dnia historia się powtórzyła. Wobec tak widomego znaku wybudowano w miejscu znalezienia figurki drewnianą kapliczkę i umieszczono w niej figurkę Madonny. Od tego czasu ludzie zaczęli nawiedzać to miejsce otrzymując liczne łaski, odzyskując zdrowie lub wiarę. Rodzice młodych, którzy znaleźli figurkę pogodzili się i wkrótce odbył się ślub narzeczonych. Figurka, tak jak w dziwny sposób znalazła się w Sianowie, tak samo w niewyjaśniony sposób przetrwała oba pożary świątyni, w nieznany sposób przetrwała okres okupacji i do dzisiaj znajduje się w Sianowskim kościele.

Inna z legend zawiera więcej szczegółów. Figurkę w lesie znalazły dziewczęta zbierające jagody i urzeczone jej pięknem i blaskiem zaniosły do sołtysa. Ten razem z innymi postanowił wybudować kapliczkę i umieścić w niej figurkę. Po wielu latach kapliczkę zastąpiono drewnianym kościołem. Zdarzyło się tak, że ktoś zaprószył w nim ogień, kościół spłonął i tylko figurka nie ucierpiała. Mieszkańcy wsi zanieśli ją więc do kaplicy znajdującej się poza wsią. Na drugi dzień ujrzeli ją jednak ponownie - stała na pogorzelisku kościoła. Wybudowali więc drugą świątynię w tym samym miejscu. W kilka lat później w kościół uderzył piorun, a ponieważ tak jak pierwszy, był on drewniany, spłonął doszczętnie i tylko figurka pozostała nietknięta. Postanowiono pobudować trzecią świątynię, a na czas budowy Madonna była przechowywana w kościele w Strzepczu. Budowę kościoła ukończono w 1818 roku i umieszczono w niej cudowną figurkę. Od tamtego czasu znajduje się ona w tym miejscu. Co roku pielgrzymki wiernych z całych Kaszub przybywają tu, aby oddać hołd swojej Królowej. W 2002 roku na placu obok kościoła pobudowano ołtarz polowy i drogę krzyżową.

Po zwiedzeniu świątyni ruszamy w dalszą drogę szosą w kierunku Kartuz. Po kilometrowym podjeździe docieramy do wsi Kolonia mijając z lewej strony obelisk z pamiątkową tablicą, ufundowany z okazji 200 - lecia założenia wsi.
Dalsza droga wiedzie już poprzez piękne lasy. Po niedługim czasie dojeżdżamy do Sianowa Leśnego, gdzie na parkingu leśnym z potężnymi, drewnianymi grzybami, możemy nabrać sił przed ostatnim odcinkiem naszej trasy. Naprzeciw parkingu położone jest Jezioro Łąki Wielkie, które słynie z olbrzymich walorów krajobrazowych.
Dalsza droga to przyjemna jazda serpentynami szosy , wijącymi się pośród Kaszubskiego Parku Krajobrazowego .Tylko jeszcze za Prokowem długi i trudny podjazd i już jesteśmy w kartuskim lesie.

Wyjeżdżając z lasu, przed mostem pomiędzy Jeziorami Klasztornym Dużym i Małym, skręcamy w prawo i mijając parking samochodowy z lewej strony, wjeżdżamy na ścieżki Gaju Świętopełka. Na dnie Jeziora Klasztornego, którego brzegiem jedziemy , zatopiona jest olbrzymia bryła bursztynu, która ma wartość połowy Kaszub. Nikt nie może jednak jej wydostać. Czeka na czasy, gdy kościół poklasztorny będzie w takiej biedzie, że do uprawy ziem kościelnych pozostanie tylko jeden koń i jeden wół. Gdy taka sytuacja nastąpi, wówczas bryła sama wypłynie na powierzchnie, a klasztor wróci do dawnej świetności.
Wzdłuż brzegu tego jeziora, z pięknie zagospodarowaną Wyspą Łabędzią, główną aleją Gaju docieramy do kościoła poklasztornego, który był początkiem, a teraz jest metą naszej wędrówki.

Spis tras